3/12/2018

Polska -> Chorwacja. Zagrzeb vol.1

Do Chorwacji poleciałam 24 lutego. Poleciałam pierwszy raz w życiu. Tak, to może wydawać się dziwne, ale poleciałam pierwszy raz w życiu. I to mój drugi pobyt za granicą, poza Berlinem 3 razy. Dość późny start, ale przez 27 lat nie miałam możliwości, bo zawsze coś stawało na przeszkodzie - albo finanse albo sytuacja rodzinna. Może to wymówki, może nie, liczy się efekt - pierwszy wyjazd daleko i na długo. Leciał ze mną mój luby, może chciał zobaczyć Chorwację, a może upewnić się, że dam sobie radę.
Przed wyjazdem standardowe procedury: wypełnianie papierów, szukanie mieszkania (w czym tutejszy uniwerek bardzo pomógł i znalazł mi, nie bez przeszkód, osobny pokój, w kiepskiej lokalizacji, ale za to po kosztach), pakowanie, pożegnania.
Lecieliśmy ze stolicy, co dla mnie, jako osoby widzącej lotnisko pierwszy raz w życiu, było traumatyczne, bo warszawski Chopin to ogromny moloch i wszystko wydaje się skomplikowane. Ostatecznie się udało, a lot poza lądowaniem, przy którym prawie eksplodowały mi bębenki, był lekki i krótki.
Dotarliśmy do Zagrzebia, gdzie lotnisko ładne, małe i miłe. A później do naszego hostelu: Shappy na... Varsavskiej! Późno już było, więc poszwędaliśmy się po centrum i poszliśmy na piwo do jednej z knajp - do Vinyla. I już pierwszego wieczora zdziwiło nas kilka rzeczy: wszyscy wszędzie palą. Wyjątkiem są kawiarnie, w których jest zakaz palenia. Prawie wszędzie ludzie siedzą tłumnie i kurzą fajki, naturalnie i radośnie. A zaznaczyć warto, że tłumy siedzą w oparach dymu na każdym rogu ulicy - kawiarnie są co krok. Kolejna ciekawostka - mało kto pije piwo. Wszędzie wino i rakija. Do kawy, która jest tania a pyszna, obowiązkowo dostajesz szklankę wody. A obsługa kelnerska jest w każdej knajpie, nawet w mordowniach, których by się o to nie podejrzewało. Trzeba tylko wejść i usiąść i już ktoś podchodzi. Z interesujących drobnostek: nie ma żywych kwiatów. Podczas gdy w Polsce o tej porze roku w wazonach stoją goździki, narcyzy i hiacynty, w Chorwacji nawet doniczkowe kwiaty są sztuczne. A w niedzielę się nie pracuje! Nazajutrz chcieliśmy coś zjeść, co w Chorwacji okazało się skomplikowane podwójnie: po pierwsze, jesteśmy weganami, więc zawsze musimy się naszukać roślinnych opcji w knajpach, a po drugie, mimo, że wegańska knajpa Greenpoint niemal sąsiaduje z hostelem, nie mogliśmy z niej skorzystać. W niedzielę Chorwaci mają wolne i już.
Kawałek niedzieli został nam więc na spacerowanie po stolicy, co łatwe nie było przez wzgląd na śnieg, mróz i przenikliwy wiatr, ale słonko przygrzewało przyjemnie, więc co nieco udało się zobaczyć. I tak: w górę  miasta można wjechać kolejką
żeby później zobaczyć miasto z góry oraz góry w mieście
a także świeże cytrusy
życie religijne
kulturalne
i codzienne
Zagrzeb mroźny, słoneczny, europejski. Ceny bardzo polskie, sygnalizacji świetlnych, barierek i pasów dla pieszych jak na lekarstwo, nikt się tym nie przejmuje, ludzie chodzą, gdzie chcą, są wyluzowani i nie stawiają sobie barier(ek). Ale wreszcie stolicę trzeba było zostawić i ruszyć do Osijek, 4 godziny podróży autobusem. Na dworcu na pożegnanie wegańskie przekąski.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz