3/22/2018

portret: Maartin

W minioną niedzielę umówiłam się na spacer i kawę ze Słowaczką. Jako, że mieszkam daleko od centrum (a przynajmniej wszyscy tak twierdzą), zawsze jestem albo za późno albo za wcześnie. Tym razem byłam za wcześnie, więc pokręciłam się chwilę po rynku i zasiadłam na ławce. A dwie ławki dalej siedział jakiś gość i coś sobie jadł. I tak siedzieliśmy wspólnie na rynku. A że on był z rowerem i wielkimi torbami, zapytałam, czy jest travellerem. I był. Okazało się, że od 2 tygodni jest w drodze, jedzie z Holandii do... Chin. Prawdopodobnie dlatego tam, że dalej już nie można. Konkretnego powodu na podróż nie miał, właśnie skończył studia i stwierdził, że to pewnie jedyny czas, w którym nie ma żadnych zobowiązań i może przeżyć taką przygodę. Na pytanie, czy obawia się czegokolwiek po drodze, powiedział, że tylko sytuacji, w której zostałby na pustyni bez wody. Do Chin planuje dotrzeć w czerwcu, podobno ma dać znać. Zaskakujące, że w takiej małej mieścinie spotkał się chłopak z Holandii z dziewczyną z Polski. Mógł przybyć na rynek kwadrans wcześniej albo ja mogłam kwadrans później albo mogłam umówić się ze Słowaczką w innym miejscu i go nie spotkać. I miałby jednego kibica mniej. A dobre życzenia zawsze są w cenie! Zatem trzymajmy kciuki i czekajmy na wiadomość.
Panie i Panowie, oto Maartin, szaleniec z Amsterdamu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz