3/27/2018

Ucho, gardło, nóż.

Przeczytałam "Ucho, garło, nóż" Verdany Rudan. W szpitalu spotykamy kobietę, około 50-letnią Tankę, pół Chorwatkę, pół Serbkę. Tanka podczas bezsennej nocy gapi się w telewizor i rozmawia z bliżej nieznanymi osobami, coś jak w "Traktacie..." Myśliwskiego, którzy zadają jej pytania na temat jej prywatnego życia, wojny, poglądów. Tanka mówi, co myśli, jest bezpośrednia, dosadna, klnie jak szewc. Opowiada o swoim dzieciństwie i dorosłym życiu, wojna jest gdzieś w tle, choć co jakiś czas jej monolog doprowadza ją do wydarzeń bałkańskiego kotła.
Ta opowieść pewnie nie jest dla każdego, jest wulgarna i brutalna. Ale przez to adekwatna do tematu. 
" Mogę zrozumieć, że macie to w dupie, bo jesteście Chorwatami, bo była wojna i takie były czasy. Każdy ma prawo do własnej opinii. Zresztą na zdziczałych Bałkanach nigdy pokoju nie było. I nie będzie. Dziś ich dziewczynkę, jutro moją Aki ktoś w środku Miasta dźgnie nożem albo kutasem. Rozumiem. A jednak nie mogę znieść, kiedy przyjeżdżają ci z Europy i zaczynają mi wmawiać, że wszystko to wokół nas dzieje się tylko dlatego, że jestem córką Zivka. Tego nie lubię. To mi się nie podoba. Nie wierzę w to. Że mój Zivko to bydlak. Jedyny na kuli ziemskiej. Myślę, że my wszyscy jesteśmy takim Zivkiem. Wojna, przemoc, rzezie, gwałty, podrzynanie gardeł, wyłupywanie oczu i jebanie cudzej matki od tyłu. To jest prawdziwa ludzka natura. A nie wycieranie nosa w papierową chusteczkę, niepalenie w autobusie, nieplucie na podłogę, niewbijanie sąsiadowi noża w plecy - to jest przymus. Dyktatura. Czyja? Onych. Kim są Oni? Nie słuchacie mnie. Oni są naszymi władcami. Oni to ci, kórzy wydają rozkazy: "Podrzynaj!" albo "Wycieraj nos!". Podejrzewam, że i Aki, i Kiki, i Miki, i moja stara i ja jesteśmy mordercami. Tylko dajcie nam ku temu jakąś sposobność. Każdy z nas znalazłby gdzieś oko, które by wyłupił z czyjejś głowy, albo potylicę, w którą by wpakował kulę, albo tyłek, w który by wbił chuja, z nienawiści. Wojna jest czymś takim, w czym każdy normalny człowiek czuje się jak ryba w wodzie. Normalny człowiek! W swoim domu. Każdy, do kurwy nędzy. I pieprzony Amerykanin, i Norweg, i Włoch, i Niemiec, i mój parszywy Zivadin. Wszystkim nam robi się ciepło na sercu, kiedy zarzynamy cudze córki. Czujemy się dobrze, spuszczeni z łańcucha. Wreszcie jesteśmy ludźmi. I tylko ludźmi. Jedyny szkopuł w tym, że wojna ma swój koniec. Pewnego dnia panowie zadecydują. Zabrać wiaderka, wyjąć łopatki z piasku. No i jest chryja. Bo nas już poniosło. Teraz, kiedy jest najfaniej, kiedy podpaliliśmy szósty dom i wynieśliśmy dziewiątą lodówkę, zerżnęliśmy małą na progu... Koniec. Koniec? Jak to koniec?! Jakie "reguły gry"? Ktoś nam mówi, że piasek latał za wysoko albo za daleko. Nie ma wszystkich wiaderek. Raptem dymanie ich córek nie jest normalne. No właśnie. Tego nie lubię. To obłuda. Ludzie zawsze komuś gwałcą małoletnią córkę albo jebią od tyłu waszą starą. Widziałam, że ludzie w czasie wojny czują się komfortowo. Ogromna większość. Wszyscy normalni ludzie czują się dobrze podczas wojny. Dobrze. Właśnie tak, dobrze. Wielu. Możesz wrzeszczeć, śpiewać patriotyczne pieśni, machać pięknym sztandarem, zatknąć go na dachu, wielki, niech sobie powiewa, możesz zarzynać, możesz kraść, możesz wyciąć w pień pół miasta w imię prawdy i sprawiedliwości. I byłoby super, gdyby wojna trwała wiecznie. Ale nie trwa. I dlatego jesteśmy w kłopocie. I wy, i ja. Zadecydowali, że wojna się skończyła. A wam się wydaje, że wojnę prowadzi prezydent i że pokój ustanawiają dwaj prezydenci. Jesteście stuknięci. Prezydenci tylko podpisują. Nie decydują. Clinton nie decydował nawet, która dziwka mu obciągnie. Przyprowadzono mu je według kryteriów jego mocodawców. Prezydenci?! Prezydenci to jarmarczne niedźwiedzie. Kto tak naprawdę pociąga za sznurki? Kto rozkazuje Clintonowi i naszym bossom? Ci sami, którzy nam kazali wskoczyć do piaskownicy, rozdali wiaderka i grabki, a teraz nas przeganiają. Koniec. Fajrant. Time out. I jeszcze nas opierdalają. Mówią, że nienormalna była aż taka rzeź. A jaka jest normalna? Tego nie mówią. Wpędzają nas w poczucie winy. Narzucają nam pokój. A my byśmy się jeszcze pobawili. Do śmierci. Ale nie. Teraz musimy odpowiadać na ich pytania. Kto zerżnął starą babcię bez lewej nogi? Czyja żona przyjęła dziewięć kutasów w ciągu jednej nocy? Czyje były te kutasy? Nasze? Ich? Czy dziewięć to za dużo? Czy za mało? A może to jest właściwa liczba? Dziewczęta musiały obciągać pijanym żołnierzom. Ilu było żołnierzy? Jak to możliwe, że byli pijani? Dlaczego byli pijani? Gdzie był ich dowódca? Kto był pułkownikiem? A właściwie dla kogo to jest ważne? Co kogo obchodzą wyjebane dziewczynki i poderżnięte gardła? Czy wyjebane dziewczynki mogą chodzić tak, jakby nigdy sto chujów nie przewaliło im się między nogami? Nie mogą. Co wtedy? Jaki sąd może zabliźnić tyle wyjebanych małych cipek? Żaden. Bawią się nami. Nasi panowie i władcy się bawią. Najpierw pozwalają nam być tym, kim jestesmy: gwałcicielami, podpalaczami, dusicielami... Ludźmiiii!!! A potem w ciągu jednej nocy musimy zacząć wycierać nos w chusteczkę. Nie wcisną mi tego kitu! Wiem, że są ci, którzy zaczynają i kończą grę. I wiem, że teraz jest koniec. Nie możemy już rozmawiać przez komórkę podczas jazdy samochodem. Ani palić w salach konferencyjnych. Oni muszą odetchnąć. Odpocząć. Podzielić łupy. W spokoju jebać młode aktywistki, przecinać szarfy w narodowych barwach chorwackich albo jakichś innych i łypać na gołe nogi laski, która podaje im nożyczki. Bez dymu i bez czołgów, i bez rakiet, i bez noży. Mogą zapraszać dzieciaki na jacht i rżnąć je na pokładzie. Albo je zabierać na polowanie na tygrysy. I w cieniu namiotu wciskać chuja w ciasne szparki. Mogą w aureoli chwały robić sobie zdjęcia z żoną, której nie ruchali od dziewięciu lat, ale tej pani to nie przeszkadza, bo ją dupczy dwudziestoletni smarkacz za jedyne tysiąc marek miesięcznie. Czegóż nie robiliśmy, wy i ja, i mój Kiki, i Miki, i wszyscy, których znam, by ten stary pierdziel, któy właśnie spogląda na mnie z ekranu, mógł chrzanić, czego to się nie wyrzeknie na czas wielkiego postu. Czy po to podpaliliście tysiące domów, zabiliście miliony ludzi, wyruchaliście tysiące dzieci, by ten stary ramol, trzymający starą żonę za rączkę, truł, co jej kupi pod choinkę? Kumacie? Bawią się nami. Cała ta wojna była po to, by to tłuste, bogate stare próchno mogło się wśliznąć między nogi mojej i waszej córki. Za sto marek. Wszystkie wojny na ziemi prowadzone są tylko po to, by szubrawcy posuwali nasze córki za friko. Odbija mi, kiedy słyszę, że my tutaj jesteśmy "Bałkańcami". "Dzikusami"! Tylko my podrzynamy gardła, gwałcimy i podpalamy. A Amerykańcy w Afganistanie? Ci fuckerzy nie gwałcą i nie podpalają?! Jak oni wsadzają komuś fiuta w dupę, to nie jest jebanie, tylko szerzenie demokracji. Wkurwiają mnie takie teksty! Amerykańcy zrzucali bomby na Belgrad... No, nie drzyjcie się! Nie wrzeszczcie! Amerykańcy mieli rację! Niechby ich... Okej. Okej! Mieli rację! przecież krzyczę! Czy wy, kurwa, jesteście głusi? Nie mówię, że Amerykańcy nie mieli racji! Niech szlag trafi waszą głuchotę! Teraz będę do was mówić powoli. Amerykańcy zrzucali bomby na Belgrad. No, ciszej tam. Zrzucali jakieś bomby, z jakimś zimnym albo wzbogaconym, albo zubożonym uranem, który wywołuje raka. Niech ich zeżre rak! Niech ich zeżre rak! No, niech ich zeżre, ale nie o tym mówię. Kit im w oko! Co innego chcę wam powiedzieć. Ci sami Amerykańcy, którzy zrzucali na Belgrad bomby wywołujące raka, dzisiaj w Belgradzie zbierają kasę na pomoc dla dzieci chorych na raka. Wyszukują w Belgradzie łyse dzieci, biorą je na kolana i robią sobie z nimi zdjęcia, zatroskani spoglądają w kamerę i wołają o pomoc! O tym wam mówię. Jak ich robią w konia! Jak was robią w konia! Was i mnie! Ja przynajmniej skumałam, że mam chuja w tyłku. Stale! Na zawsze! Ale do was nic nie dociera. Tylko czujecie się winni za wszystko, co zrobiliście podczas wojny, tak jakby wojna była czymś nienormalnym i szalonym. No i teraz, pełni wyrzutów sumienia - cudne wyrażenie "wyrzuty sumienia" - z wielkim kutasem w tyłku posypujecie głupi łeb popiołem i odbudowujecie domy, które z lubością podpalaliście, a któych może byście nie podpalali, gdybyście wiedzieli, po kiego diabła żeście podkładali ogień. To jest to! Gdybyście byli mądrzy, a nie jesteście, wy głupi nosiciele kutasa w tyłku, bylibyście innymi ludźmi. Ja to kumam, ale nic mi to nie daje. Nie wykorzystuję swojej rozległej wiedzy. Gdybyśmy byli mądrzy, wy i ja, wy nie bylibyście wami, a ja nie byłabym mną, tylko bylibyśmy nimi. Wstrętnymi ryjami z ekranu. Wtedy mój Kiki rżnąłby młode ciało, no i jakieś młode ciało rżnęłoby mnie. Albo i nie. Ale miałabym prawo wyboru. Wybór! Wolność jest prawem wyboru. Jebać! Albo być jebanym! Mieć prawo wyboru! Wy go nie macie! A mnie to prawo odebrali. Kiedy mnie przebudzili w tym cholernym szpitalu. I to mnie gnębi."
Verdana Rudan, Ucho, gardło, nóż, tłum. G. Brzozowicz, J. Granat i W. Szablewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz