- No to przyjedź do mnie!
I przyjechała. Pojechałam po nią do Zagrzebia, bo miałyśmy wielki plan, co to my w stolicy nie zrobimy. Nie wzięłyśmy tylko pod uwagę, że ona będzie po całonocnej podróży, z plecakiem, a ja po zerwaniu się przed świtem, więc ostatecznie snułyśmy się po mieście jak zombie.
I tak było bardzo miło! Posiedziałyśmy na trawie w parku
połaziłyśmy po starówce
poszłyśmy na kawę, która na chwilę postawiła nas na nogi
I wróciłyśmy do Osijek. Tu spędziłyśmy w zasadzie tylko 2 pełne dni, ale za to jakie miłe. Jadłyśmy śniadania i kolacje w ogrodzie
odwiedziłyśmy muzeum Sławonii
tutejszą "katedrę"
i spędziłyśmy dwa przezabawne wieczory z moim buddy, popijając wino nad rzeką i zaglądając do opuszczonego szpitala. To znaczy my zajrzałyśmy, on stchórzył ;)
Poza tym byłyśmy jeszcze w Belgradzie, Nowym Sadzie, Vukovarze i na festiwalu filmowym, ale o tym już było albo dopiero będzie. Bardzo się cieszę, że mnie Ola odwiedziła. Świetnie nam się wspólnie czas spędzało i teraz, kiedy już wyjechała, pusto mi bez niej. Ale naśmiałyśmy się za wszystkie czasy, omówiłyśmy prawie wszystkie poważne tematy, a nawet miałyśmy ze dwie próby wspólnego pisania doktoratu, gdyż obie dzielimy ten niełatwy los. Zahaczyłyśmy też o festyn na Zeleno Polje, gdzie prowadziłyśmy długą rozmowę w języku polsko-chorwackim z niejakim Nino, który bardzo nas polubił, choć naszą polską truskawkową Soplicę podsumował jako women alcohol. Przemieszczać mogłyśmy się bez problemu, bo dzięki uprzejmości tutejszych anarchistów zdobyłyśmy na parę dni drugi rower. Ola bardzo polubiła tak Chorwację, jak i Osijek, co widać na załączonym obrazku.
I tak było bardzo miło! Posiedziałyśmy na trawie w parku
połaziłyśmy po starówce
poszłyśmy na kawę, która na chwilę postawiła nas na nogi
I wróciłyśmy do Osijek. Tu spędziłyśmy w zasadzie tylko 2 pełne dni, ale za to jakie miłe. Jadłyśmy śniadania i kolacje w ogrodzie
odwiedziłyśmy muzeum Sławonii
Poza tym byłyśmy jeszcze w Belgradzie, Nowym Sadzie, Vukovarze i na festiwalu filmowym, ale o tym już było albo dopiero będzie. Bardzo się cieszę, że mnie Ola odwiedziła. Świetnie nam się wspólnie czas spędzało i teraz, kiedy już wyjechała, pusto mi bez niej. Ale naśmiałyśmy się za wszystkie czasy, omówiłyśmy prawie wszystkie poważne tematy, a nawet miałyśmy ze dwie próby wspólnego pisania doktoratu, gdyż obie dzielimy ten niełatwy los. Zahaczyłyśmy też o festyn na Zeleno Polje, gdzie prowadziłyśmy długą rozmowę w języku polsko-chorwackim z niejakim Nino, który bardzo nas polubił, choć naszą polską truskawkową Soplicę podsumował jako women alcohol. Przemieszczać mogłyśmy się bez problemu, bo dzięki uprzejmości tutejszych anarchistów zdobyłyśmy na parę dni drugi rower. Ola bardzo polubiła tak Chorwację, jak i Osijek, co widać na załączonym obrazku.
Ty nie masz kolczyka tam gdzie mi się wydaje że masz, prawda?
OdpowiedzUsuńWłaśnie tam mam!
UsuńOch, Alicjo...
OdpowiedzUsuńOla bardzo polubiła tak Chorwację, jak i Osijek, wszystko prawda! Było fantastycznie!
OdpowiedzUsuń