4/27/2018

Nowy Sad

W drodze powrotnej z Belgradu odwiedziłyśmy jeszcze Nowy Sad, inne serbskie znane miasto, bliżej granicy z Chorwacją. Nowy Sad jest dużo mniejszy - raptem 300 000 mieszkańców, więc mogłyśmy odetchnąć od wielkomiejskiego gwaru. Jednak już na początku spotkały nas trudności - mimo wielu prób nie mogłyśmy znaleźć kultowego sklepu Metalec z jugosłowiańskimi garnkami emaliowanymi. Poddałyśmy się i poszłyśmy na kawę. A tam takie obrazki



Zapytałyśmy kelnera, skąd to wojsko na ulicach. Powiedział nam, że robią ćwiczenia co 2-3 dni. 
- They're prepering for war. 
Roześmiał się, gdy zobaczył nasze przerażone miny. Okazało się, że trafiłyśmy po prostu na dzień wojska serbskiego. Niemniej jednak, niepokój pozostał. Można się czuć dziwnie w postradzieckim mieście, sympatyzującym z Rosją, którego ulicami przechodzą kolumny żołnierzy i przejeżdżają czołgi.  
Przy okazji też dowiedziałyśmy się, że odbywa się także Serbian Fashion Week. Wszystko to razem było trochę groteskowe. 

Po tych trudnych początkach udałyśmy się na zwiedzanie - w katedrze spotkałyśmy pierwszego miłego Serba, który powiedział nam, co warto zobaczyć i stwierdził, że Polacy i Serbowie to bracia. Idąc za jego wskazówkami, odwiedziłyśmy kilka cerkwii



a później zupełnym przypadkiem trafiłyśmy na bajeczną plażę nad Dunajem, gdzie mogłyśmy wypić piwo i poleżeć na leżakach. 



Zmierzając w stronę tamtejszej twierdzy i fortyfikacji natrafiłyśmy na takie wymowne napisy




Promenadą spacerowało się bardzo przyjemnie, z bliska mogłyśmy oglądać pomniki, z daleka twierdzę



a kiedy przeszłyśmy już na drugą stronę mostu oczom naszym ukazał się piękny widok na Nowy Sad. 


Po obiedzie, zmęczone i spalone słońcem, udałyśmy się na dworzec autobusowy i wróciłyśmy do naszej Chorwacji. Która wydaje nam się nieco bardziej swojska i przyjazna. 
Bardzo nam się nie spodobała ta prorosyjska atmosfera i symptomy nacjonalizmu. Serbia jest prorosyjska, bo to Zachód jest odpowiedzialny za bombardowania w 1999 roku. Więc Zachód jest zły. Zapewne to, że rozpad Jugosławii miał miejsce jednak bardzo niedawno i to, że tożsamość narodowa rozbudziła się wtedy na taką skalę dziś nie jest bez znaczenia. Na pewno też cała ta sprawa nie jest tak czarno-biała, jak się to może wydawać po ledwie 3 dniach pobytu w Serbii. Na pewno warto tam pojechać - zobaczyć ogromny Belgrad i mały, urokliwy Nowy Sad, odwiedzić piękne cerkwie i sklepiki z szyldami w cyrylicy. My obie jednak opuszczając Serbię nie byłyśmy jednak ani trochę smutne, nie miałyśmy też poczucia, że pewnego dnia musimy tam wrócić. Cóż. Bałkany są tak ogromne, że każdy znajdzie tam miejsce, w którym czuje się najlepiej. Serbia po prostu jest nie dla nas ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz