5/17/2018

mentalne przedszkole

Od ponad tygodnia rezyduję  ponownie w Osijek. I uderzyło mnie to, co rzucało się w oczy już wcześniej - dziwne życie socjalne tutaj. Grupa studentów na erasmusie nie jest bardzo liczna - jest nas około 40 osób. Wspaniałe warunki do integracji, wydawałoby się, jeżeli jednak ktoś sugeruje się opiniami, jak to erasmus łączy ludzi, jak to wszyscy razem bawią się, uczą i podróżują, to jest w błędzie. Tutaj tak nie jest ;) Właściwie nie ma jednej grupy - są trzy. Pierwsza to izolanci - teoretycznie jest nas 40, a w praktyce wielu osób nigdy nie spotkałam. Niektórych poznałam, ale rozmawialiśmy maksymalnie dwa razy, ponieważ nie integrują się zupełnie. Bo nie mają czasu, ochoty, potrzeby, nie wiem. Pech chciał, że najwięcej izolantów jest wśród Polaków. Oprócz mnie jest jeszcze jeden chłopak, jedna dziewczyna i jedna para - młode małżeństwo. Mariusz mieszka w Slavonskim Brodzie, więc to wiele tłumaczy, jechać 100km do Osijek żeby iść na kawę? Iza jest na akademii sztuk pięknych, mieszkała przez 1 dzień w akademiku, po czym wyprowadziła się do własnego 2-pokojowego mieszkania i przepadła jak kamień w wodę. Widocznie nie ma potrzeby integracji. I wreszcie Paweł i Agnieszka. Napisali do mnie maila w marcu z prośbą o odebranie ich dokumentów z uczelni i zaniesienie ich na policję. Odebrać odebrałam, ale na policji trzeba się zawsze stawić osobiście. Papiery więc zalegały u mnie przez ponad miesiąc, aż wreszcie Paweł napisał, że potrzebuje ich na teraz i że chce przyjść je odebrać. No akurat byłam zajęta, nie było mnie w domu itd. Irytujące nieco. Ostatecznie zaniosłam mu te papiery na dworzec i na dworcu właśnie spotkaliśmy się przypadkiem tydzień później - ja jechałam do Budapesztu, oni do Polski na majówkę. Pytali mnie wtedy, co się w Osijek dzieje, czy ludzie gdzieś chodzą itd. i okazało się, że nie mieli nawet pojęcia o tym, że mamy grupę na fb, że odbyło się już tyle wydarzeń, mimo, że informację o tym dostaliśmy chyba w styczniu. Dołączyłam ich, ale nadal nigdzie się nie pokazali. A w zeszłym semestrze było tu kilku Polaków, w tym 3 czy 4 Pawłów i wszędzie było ich pełno, byli najbardziej aktywni i krejzi, jak mówią ludzie z ESN-u. Więc teraz nie są już pewni, jak to jest z tymi Polakami.
Druga grupa to my, czyli właściwie ludzie od wszystkiego. Chodzimy na zajęcia, uczymy się chorwackiego, odwiedzamy schronisko i dom dziecka, podróżujemy, spotykamy się na kawę, piwo albo piknik, imprezujemy raczej rzadko, choć zdarza się (czy w moim przypadku - zdarzało). Jest nas około 10 osób i fajnie nam razem. Zwykle chodzimy na organizowane przez ESN wydarzenia, mamy czasem wątpliwości, ale staramy się wspierać stowarzyszenie, bo naprawdę się starają.
Jest wreszcie trzecia grupa - ostrych imprezowiczów. W tej grupie jest teraz moja niegdysiejsza współlokatorka. Są tam ludzie z Włoch, z Hiszpanii. A szefową jest jedna dziewczyna z Holandii. Mamy na nią alergię od pierwszego wejrzenia. Jest głośna, ma zdanie na każdy temat i bardzo lubi krytykować innych. Na pierwszym spotkaniu oznajmiła, że wybrała Osijek przypadkiem, bo zrobiła wyliczankę i tak wypadło, a jej priorytetem tu są imprezy. Pech chciał, że miałam z nią jedne wspólne zajęcia czy raczej "zajęcia" - formą zaliczenia był esej i co 2 tygodnie konsultowaliśmy nasze tematy i postępy z psorką. Holenderka była oburzona, że na teorii praw człowieka piszę o aktywistach walczących o prawa zwierząt, bo to nie ma nic wspólnego i animals are nothing, mój temat jest generalnie do dupy. Natomiast ona świetnie pisze po angielsku i jej esej będzie miał tylko 11 stron, ale mimo to będzie excellent. Świetnie też gra w hokeja i w ogóle bardzo lubi się chwalić. Podpadła nam wszystkim, bo ma komentarz na każdy temat, a do tego w okropny sposób obgadywała naszego wspólnego włoskiego kolegę. No i oczywiście zupełnie, totalnie nie rozumie, dlaczego nie chodzimy na imprezy co wieczór, jesteśmy nudni i po co w ogóle przyjechaliśmy na erasmusa ;) Czujemy się nieco skonfundowani, zwłaszcza, że imprezowicze też za nią nie przepadają, o czym otwarcie mówią, choć nie przy niej. Wszyscy wszystkich obgadują, potem razem piją do rana i nie wiadomo, o co chodzi. Czujemy się czasem jak w przedszkolu i nie wiemy, czy się śmiać czy płakać. Tak się sprawy mają. Są więc oni, my i tamci i nie podoba mi się to, ale co poradzić. Nasza grupa jest w dechę i już wszyscy wiedzą, że będą dudlić, jak przyjdzie wyjeżdżać. Telenowela! ;) Aczkolwiek to świetnie pokazuje, że ludzie na erasmusa przyjeżdżają bardzo różni, z zupełnie innymi oczekiwaniami i priorytetami i wcale nie trzeba ostro imprezować żeby fajnie spędzać tu czas, nie trzeba też wcale się integrować, jeśli ktoś nie ma ochoty i woli mieć święty spokój. Można też nawet mieć 27 lat jak ja i też nietrudno się odnaleźć. Ilu ludzi, tyle sposobów na spędzenie tych kilku miesięcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz