5/24/2018

portret: Gosia

Pan taksówkarz, z którym rozmawiałam jeszcze zimą powiedział mi, że ktoś tu ponoć w Osijek uczy polskiego na kulturologii, jakaś Polka. Ale po chorwacku nie mówi. Tak mu studenci powiedzieli wracając którejś nocy z imprezy. Wpadło mi do głowy, że może warto ją namierzyć. Napisałam więc maila do uniwersytetu, a w odpowiedzi odpisała mi ona. Spotkać się jednak jakoś nie mogłyśmy, bo ciągle którejś z nas nie pasowało, ostatecznie podała mi kontakt do swojej koleżanki, która była tu lektorką wcześniej i mogłaby mi powiedzieć więcej. Zanim to jednak doszło do skutku, wpadłyśmy na siebie wszystkie na festiwalu Visla, który obie panie pomagały zorganizować. Pierwsze lody więc przełamałyśmy, a ostatecznie spotkałyśmy się dopiero w zeszłym tygodniu i to nie z Joanną, która obecnie tu uczy, a z Gosią, która uczyła do września ubiegłego roku.
Spotkałyśmy się w Tvrdy, obie przyjechałyśmy rowerami. Gosia jest drobna, jasnowłosa i bardzo sympatyczna. Te sterowane spotkania są nieco dziwne na początku - umawiamy się na moją prośbę, ja wypytuję o życie w Chorwacji... Naturalne to nie jest. Ale drętwo też nie było, z czasem zaczęło nam się całkiem fajnie gadać. Gosia mieszka w Osijek od 5 lat. W tym małym miasteczku zaliczyła już kilka przeprowadzek, a niedługo czeka ją kolejna - do innego miasta, Zagrzebia, może Rijeki. Lektorów bowiem co parę lat się przenosi, co jej akurat jest na rękę, bo czuje, że to czas na zmiany. Osijek był jej pierwszym miejscem po studiach. Opowiadała o tym, co jej tu przeszkadza - to, że wszędzie pali się papierosy, że latem jest naprawdę gorąco. I że Polacy tutaj zupełnie nie umieją się zintegrować. Jest w Osijek jakieś polskie towarzystwo liczące około 40 osób, w większości starszych, i jedyne, co robią w ramach promocji polskiej kultury to eventy dotyczące odsłonienia pomnika Jana Pawła II i tego typu rzeczy. Bardzo tradycyjnie. A kiedy Joanna z Gosią wyszły z inicjatywą, szybko je zgaszono. Więc się zraziły i nie ma się co dziwić. Można byłoby zrobić wspólnie coś bardziej dla wszystkich, ale na pomysłach się kończy. Ostatecznie towarzystwo od jakiegoś czasu nie robi już nic, bo się skłóciło i Gosia została sama. Zaskoczyło ją coś, czego się nie spodziewała - naprawdę tęskni za Polską. Ludźmi, ale i kulturą. Chciałaby obejrzeć polski film, przeczytać polską książkę czy pogadać po polsku, choć wyjeżdżając, kompletnie nie sądziła, że tego doświadczy. Przez moje 4 miesiące raczej nie będę mieć takiego problemu, ale po paru latach... Gosia świetnie zna chorwacki, ale w swoim ojczystym języku dużo łatwiej się porozumiewać, możesz dokładnie wyrazić swoje myśli, być bardziej precyzyjnym. Więc bardzo się ucieszyła, że przyjechała Joanna, a i nasze spotkanie chyba było dla niej miłe - wstępnie ustaliłyśmy, że spędzimy trochę czasu w czerwcu, skoczymy gdzieś nieopodal czy na kawę od czasu do czasu się spotkamy. A poza tym wszystkim Gosia bardzo Osijek lubi - wszak 5 lat tu spędziła. Lubiła uczyć studentów (polski był tu jako fakultet, niektórzy się zapisywali, bo chcieli, niektórzy, bo musieli, choć zdarzył się młodzian, który wielbił Baczyńskiego!). Podoba jej się, że wszędzie tu można dojechać rowerem, że ludzie są wyluzowani i przyjaźni, że nikt się nie spieszy i nie ma całego tego znanego nam z Polski ciśnienia, że trzeba ciągle coś robić, ciągle coś osiągać, ciągle się piąć. Tu takich ambicji się nie wyczuwa, tu się po prostu celebruje kawę w kawiarni i wszystko jest jak to na południu - maniana. I chłopaka ma stąd, Chorwata ;) Osijek dużo więc jej dał, choć po 5 latach trzeba poszukać nowego miejsca - to jednak ciasne miasteczko. Prywatnie Gosię polubiłam choćby ze względu na podobieństwo w wynajdywaniu sobie problemów, skłonność do bólu istnienia najczęściej bez powodu i rozmyślanie na temat wszystkiego z każdej możliwej strony, co nie wyklucza uśmiechu na paszczy. Życzmy Gosi wszystkiego nowego w nowym miejscu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz