5/27/2018

portret: Tutku

Na naszym erasmusie mamy dość silną reprezentację turecką - jest Turgay, Mert, Yosuf, Mahmud i Tutku. O wszystkich myśleliśmy jak o osobnych bytach, z wyjątkiem Merta i Tutku, którzy wszędzie pojawiali się razem, więc byli dla nas po prostu turkish guys, ale tak było tylko na początku. Oni i Turgay mieszkali w Slavonskim Brodzie (około 100km od Osijek), ale bardzo nie chcieli tam być i szczęśliwie, poza Turgayem, są już z nami. Od tego czasu przestali egzystować jako turkish guys, a stali się Mertem i Tutku. I to ten drugi jest z nami jakoś bliżej, więc padł moją ofiarą ;) Ma 22 lata, pochodzi ze Stambułu i studiuje inżynierię mechaniczną. Próbowałam się dowiedzieć, jak wielkim szokiem musiało być przeniesienie się z prawie 20-sto milionowego miasta do 300-tysięcznego Osijek czy wcześniej jeszcze mniejszego Slavonskiego Brodu, ale to jest przecież nie do opisania. Jak każdy z nas tutaj, Tutku stara się mieć fajnego erasmusa - chodzi na koncerty, imprezy, na kawę, na chorwacki (Eliz ze Słowacji kona ze śmiechu, kiedy Tutku czyta po chorwacku), do schroniska i w masę miejsc, o których pewnie nie mam pojęcia. Pytałam go, czy doświadczył szoku kulturowego - Turcja i Chorwacja, choć blisko, to jednak dwie inne Europy. Ale chyba nieźle się zaadaptował. Zdziwiony był kilkoma rzeczami - tym, że nie ma całodobowych sklepów, a w niedzielę właściwie wszystko jest zamknięte. I że można przejść ulicą bez narażania życia, bo pieszy ma pierwszeństwo, a kierowcy się zatrzymują, nawet gdy nie muszą. I że wszystko tu jest regular. Z mojej polskiej perspektywy oczywiście wygląda to inaczej - wprawdzie jest tu porządek, którego się nie spodziewałam, ale jednak nie tak, jak w Polsce. I wszyscy cały czas się spóźniają, a to nie jest regular ;) Ach, no i jedzenie! Nie dość, że musi sobie sam gotować, to jeszcze jest to skomplikowane, bo przecież nie je wieprzowiny. Skomplikowane, może nie tak, jak weganizm, ale jednak. A teraz jeszcze dodatkowo jest ramadan, ale z całej piątki tylko Mahmud podchodzi do sprawy naprawdę restrykcyjnie, nie mam jednak pojęcia, czy bardziej ze względu na religię czy na tradycję, a nie dopytuję, bo to śliskie tematy są zawsze. Za to pytałam Tutku, czy mu się tu przydarzyły jakieś niemiłe rasistowskie incydenty (bo zdecydowanie nie wygląda na człowieka z Bałkanów, zaraz zresztą zobaczycie), ale poza jednym głupim żartem na szczęście nie. No i czy wiedzieliście np., że w Turcji kiedy jest się facetem i chce się iść do klubu, trzeba zabrać ze sobą jakąś dziewczynę, koleżankę, cokolwiek? Bo można być podejrzewanym o wyrywanie cudzych lubych i zarobić w facjatę.
Tyle z kulturowych ciekawostek, teraz trochę prywaty. Nie znałabym Tutku jakoś bardzo, gdyby nie 2 wspólne wyjścia nad rzekę, z czego na pierwszym nauczyłyśmy go z Eliz jeździć na rowerze (nie umiał, dacie wiarę? ale załapał w 5 min), a potem poszukując czegoś, co nas rozgrzeje w zimną noc, bawiliśmy się jak głupki na placu zabaw do 2 w nocy. Kolejnej nocy rozgrzała nas zrobiona przeze mnie polska, a właściwie bieszczadzka kawówka (kolejna ciekawostka - w Bieszczadach kawówkę robi się na spirytusie, ale Chorwaci, chociaż Słowianie, nie mają spirytusu! musiałam użyć raptem 40% wódki). Wtedy zaczęły się polsko-turecko-słowackie rozmowy o życiu, jego sensie i bezsensie, przeznaczeniu i miłości oczywiście. Kontynuowaliśmy w moim ogrodzie, oglądając z pozycji trawiasto-horyzontalnej gwiazdy, aż ich wschód nie wymazał. I okazało się, że Tutku mógłby zostać w Osijek na zawsze, choć raczej nie z powodu uroku miasta, o jakiś inny urok tu chodzi ;), a poza tym jest jednym z tych rzadkich okazów beznadziejnego romantyka, w którego duszy hula cała burza dokładnie skrywanych emocji. Kiedyś był z Eliz na kawie i wróżono im z fusów - ponoć jak mu życie w przyszłości dokopie, to już nie będzie tej burzy. Życzmy, żeby tak się jednak nie stało, bo bez burzy pustynia!
Zdjęcie ździebko retuszowane, bo noc była czarna jak turecka kawa, ale zapewniam, że Tutku naprawdę tak wygląda - nie krępujcie się z dawaniem serduszek ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz