6/04/2018

tak nas widzą!

Czy Polska wydaje Wam się dużym krajem? Mi raczej nie. A Chorwacja? Mi tak raczej porównywalnie. Tymczasem tutaj, kiedy oznajmiam, że jestem z Polski, słyszę "ooo, pochodzisz z taaaakiego wieeelkiego krajuuu". Szok. Nigdy nie myślałam o Polsce, że jest wielkim krajem. No ale dobra, statystyki: Chorwacja - 125. pozycja na świecie pod względem wielkości, powierzchnia 56 594km² plus z wodami śródlądowymi 620km²; 120. pozycja na świecie pod względem liczby ludności -  4 149 000 czyli 76 osób/km² (z czego 89,6% to Chorwaci. I jeszcze może PKB - całkowite: 54,5 mld USD, na osobę: 13 138 USD.
Polska - 69. pozycja pod względem wielkości - 312 679km², pod względem liczby ludności pozycja 36. - 38 422 346 czyli 122,88 osób/km², z czego 97,1% to Polacy (no nie wiem). PKB całkowite 509,9 mld USD, na osobę 13 429 USD. 
No faktycznie wychodzi na to, że jesteśmy sporo więksi. 
Co jeszcze ludzie mówią tu o Polsce? Wspomniany wcześniej taksówkarz Polskę uwielbia. Moja nauczycielka chorwackiego jeździ do Polski średnio co 2 lata, zwykle do Wrocławia i jest zachwycona, choć za pierwszym razem spodziewała się, że zastanie u nas kompletną postkomunę (dokładnie tak samo my myślimy o Chorwacji, poza wybrzeżem). Jeden student był w Gdańsku przez 3 miesiące i również był zaskoczony, że jesteśmy tak dobrze rozwinięci. (Jesteśmy? Może jesteśmy i sami siebie nie doceniamy). Ludzie zwykle jeżdżą do Krakowa, sporo osób odwiedziło też Oświęcim. Podsumowując - chyba jesteśmy więksi i fajniejsi, niż nam się wydawało, tak przynajmniej mówią Chorwaci, ale nie tylko:

Za 2,5 tygodnia zobaczę więcej Chorwacji. A za 3,5 będę znów w Polsce. To, że będzie mi potwornie trudno wyjechać z Osijek i generalnie zostawić Bałkany - to wiem już teraz. Zastanawiam się natomiast, jak spojrzę na Polskę po powrocie. I na mój Poznań. Ech, i na całe moje życie tam - począwszy od szerszej perspektywy (pogoda, jedzenie, ludzie, miasto, tempo życia), skończywszy na prywatnych szczegółach (miejsce, w którym mieszkam, rodzina, relacje). 
Tymczasem ostatnie chwile w Osijek. Z jednej strony są fajne, często widujemy się całą ekipą i miło nam się czas wspólnie spędza, z drugiej wszyscy mamy już poczucie schyłku, a poza tym moje polskie sprawy i prywatne i uczelniane nie idą tak, jakbym chciała, żeby szły. Mimo to trzeba wycisnąć te kilkanaście dni do oporu - łapać chorwackie słońce, jeść czereśnie, kupować na targu pękate pomidory, spacerować po promenadzie, zobaczyć wschód słońca siedząc na Tvrdy i zorganizować w moim ogrodzie wieczór filmowy z Kusturicą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz