Nikola Tesla – bo o nim mowa – był
geniuszem, którego świat nigdy wystarczająco nie docenił. Teraz
jego podobizna znajduje się zarówno na serbskich, jak i chorwackich
pamiątkach, kubkach, koszulkach… Za swojego życia wiedział, że
świat nie jest jeszcze gotowy na jego wizje i prawdopodobnie
niewiele się zmieniło, choć inny kosmita, Elon Musk, bardzo
uhonorował Teslę i po trochu zmierza zresztą szlakami, które ten
pierwszy przetarł.
Z suchych faktów z
życia Tesli – autor niemal 300 patentów (np. silnik elektryczny,
prądnica prądu przemiennego, dynamo rowerowe, elektrownia wodna,
bateria słoneczna...), twórca urządzeń do wytwarzania prądu
przemiennego, po śmierci uznany za twórcę radia. Tesla urodził
się w Smiljan w Chorwacji, w serbskiej jednakowoż rodzinie. Wieś
zresztą znajdowała się wówczas pod panowaniem monarchii
austriackiej. Ojciec Tesli był kapłanem i takie same plany miał w
stosunku co do syna. Na szczęście się nie ziściły. Tesla
studiował w Budapeszcie, pracował w Paryżu, Strasburgu, wreszcie
trafił do Ameryki, gdzie spotkał Thomasa Edisona. Ich współpraca
nie przebiegała jednak zgodnie z oczekiwaniami Tesli – Edison nie
respektował jego rozwiązań, nie zaakceptował jego propozycji
wykorzystywania prądu przemiennego i w końcu bez wypłaty
wynagrodzenia wyrzucił Teslę z pracy. Żeby mieć jakiekolwiek
źródło utrzymania, Tesla został kopaczem rowów. Z czasem założył
Tesla Electric Light Company, gdzie wreszcie zaczęło mu się wieść.
Edison jednak skutecznie kopał pod nim dołki. Tesla miał problemy
nie tylko z Edisonem, ale także z Macaronim, który otrzymał
nagrodę Nobla za skonstruowanie radia, mimo że właściwym jego
wynalazcą był właśnie Tesla. Pod koniec życia jego obsesją
stała się koncepcja wolnej energii. Tesla nie skończył swojego
projektu – zmarł 7 stycznia 1943 roku w Nowym Jorku. Jego prochy
znajdują się obecnie w muzeum Tesli w Belgradzie, gdzie można się
zapoznać ze szczegółami jego biografii oraz sprawdzić, w jaki
sposób działają niektóre z jego wynalazków.
Na temat fizyki nie
mam oczywiście zielonego pojęcia, więc dorobek Tesli nie jest dla
mnie osobiście tak ważny jak filmografia Kusturicy, choć zapewne
korzystam z jego wynalazków częściej niż przypuszczam. Piszę o
nim, bo zdumiewa mnie jego historia. Serb urodzony w biednej
maleńkiej wiosce staje się niedocenionym geniuszem (a ja lubię
takie historie, jak choćby z Van Goghiem), ociera się o dwie
nagrody Nobla i bez wątpienia ma potencjał, aby zrewolucjonizować
świat, ale po pierwsze, ma zwyczajnie pecha i świat mu na to nie
pozwala, a po drugie, przez wzgląd na kwestie niskie, płytkie i
miałkie, jak jakieś osobiste zatargi, nie może się wybić tak
wysoko, jak mógłby. A jednak można mieć wrażenie, że jego
dorobek jest jakby zamrożony i wkrótce, bardzo niedługo, ktoś
będzie wiedział, co z nim należy uczynić i świat zmieni się nie
do poznania.
Ach, Tesla! Dziecko światła! Szanuję ogromnie.
OdpowiedzUsuńZ tym pechem to prawda, ale drugą stroną medalu jest też jego niewielka dbałość o własny interes. On chciał zmieniać świat i jakoś tak... od tego świata się przez to "odkleił". Po odkryciu prądu przemiennego i możliwości jego zastosowania bez mrugnięcia okiem zrzekł się wszelkich korzyści majątkowych z wprowadzenia tego rozwiązania tylko po to, by je wprowadzić. Gdyby nie odstąpił od pierwotnej umowy, którą podpisał, byłby jednym z najbogatszych ludzi w historii. A zatem otarł się o Nobla, o bogactwo... ale chociaż sławy trochę zasmakował, ech. Jego historia też mnie porusza ogromnie. I cieszę się, że coraz głośniej ją słychać, także tu :)
Ano właśnie. Ale czy tak nie jest często - zajmujesz się swoim opus magnum i wszystko inne przestaje się liczyć? A może nie. Cóż, w każdym razie Tesla na pewno nie był 5tką :D
Usuń