6/25/2018

pożegnania

Już od kilku dni nie ma mnie w Osijek. I prawdę mówiąc - cieszę się. Ostatni miesiąc był trudny i pełen wszystkiego, przede wszystkim pożegnań. Żegnali się wszyscy ze wszystkimi, kiedy tylko ktoś wyjeżdżał. Zaczęło się właściwie już od pożegnania mojej współlokatorki. A właściwie dwóch, bo i Macy się załapała. Właścicielka naszego domu, Jadranka (oto ona:)
zarządziła wielkie pożegnanie z winem, jedzeniem, ciastem i wszystkim. Więc świętowaliśmy!
Później odbyła się oficjalna kolacja w restauracji (!), kiedy spotkaliśmy się prawie wszyscy na jedzeniu, a potem poszliśmy jeszcze na herbatę i graliśmy w gry i zabawy.
A na końcu pożegnanie z moim buddy, po wymianie prezentów - on dla mnie chorwacką koszulkę, ja dla niego toruńskie pierniki, krówki oraz Soplicę.
A teraz jestem z moją kompanią w trasie. Przybyli w miniony wtorek, spędziliśmy wspólnie 2 dni w Osijek, a potem Tuzla, Sarajewo, Mostar, Split i jutro jedziemy dalej. Ale o tym będzie innym już razem, w lipcu zapewne.
Właściwie to koniec mojego Erasmusa. Były ostatnie momenty, ostatnie kawy, rakije, ostatnie wizyty na uczelni. Ale nasz bałkański trip jest możliwy tylko dlatego, że ten mój Erasmus się odbył, więc ostatnie dni w tych krainach magicznych wciąż zasługują na relację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz